poniedziałek, 13 lipca 2015

Nie - moje odkrycie, cz. 2 Żyworódka



Żyworódka – a dokładnie żyworódka pierzasta (Kalanchoe daigremontina) przyjechała do mnie z Krosna razem z Ulą – jej właścicielką. Ona to namawiała,  polecała, przekonywała że dobra dla „naszych” dzieci, a skoro tak – posadziłam i ja. Rosła pięknie i bujnie, że ho ho!, rozmnażała się na potęgę, tak w domu, jak i na balkonie. W razie potrzeby wystarczy jeden listek!  Rzecz ma się kataru, z którego pozbyciem Hania ma spory problem – nie umie świadomie smarknąć! Sok z roślinki wkropiony do nosa działa bakteriobójczo - to jedna z bardzo wielu właściwości żyworódki. Odkryłam jednak inne korzystne działanie , o którym nie piszą w sieci -  zaaplikowanie 2-3 kropel  soku do nosa pobudza odruch kichania!  Są dzieci, które  kichają wówczas raz po raz – pozbywając się przy okazji wydzieliny – a nam musi wystarczyć 2-3 razy. I tak w kopercie żyworódka pierzasta podróżuje sobie po kraju przynosząc ulgę dzieciom kolejnych znajomych.


Rozmnóżk i- widoczne na liściu - mają od razu korzonki, zatem  po strąceniu do ziemi w doniczce natychmiast  tworzą nowe roślinki

Odrywam 1 listek, myję pod bieżącą wodą i miażdżę, a uzyskany sok zakraplaczem do oczu aplikuję Hani do nosa (po 2 krople 2x dziennie).

Mając nadmiar żyworódki zrobiłam całą butelkę soku – można ją długi czas przechowywać w lodówce (po dodaniu  1/5 objętości spirytusu) – wtedy do picia nadaje się już wyłącznie dla dorosłych.

Żyworódka, tak jak aloes, to oczywiście roślina lecznicza - więcej o jej szerokim zastosowaniu  - w sieci:)

piątek, 3 lipca 2015

Yyyyy... Po co???





Mówić do dziecka, skoro ono nie rozumie ?

Czytać książeczki, jeśli  w ogóle  nie słyszy ?

Pytać, czy obiadek smaczny -   chociaż  je przez  PEGa ?

Jeździć z dzieckiem na wycieczki, skoro i tak nie wie, gdzie było ?

Rehabilitować, skoro  nawet nie siedzi? 

Wybierać najlepszą szkołę, skoro  to i tak specjalna ?

Chwalić za postępy, choć to nie pisanie i czytanie ?

Witać się z nim, jeśli ono nie poznaje?

Ubierać modnie, skoro i tak niepełnosprawne/chore ?

Kochać,  choć na starość nie poda szklanki wody ?


Posyłając zdrowe dziecko na  karate rodzic  ma nadzieję, że wyrośnie drugi Bruce Lee lub kolejna Lewandowska – chociaż  pewnie wcale tak nie będzie….

Zdrowym dzieciom  rodzice spełniają fanaberie i nikogo to nie dziwi, ot! – niech się uczy/niech ćwiczy/tańczy/trenuje/śpiewa, a rodzicowi chorego dziecka w wątpliwość poddaje się sens  walki o podstawy człowieczeństwa.